Na Cyprze spędziłem wraz ze swoją drugą połówką 5 pełnych dni w miesiącu lutym. Na pewno to nie jest wystarczający czas by zobaczyć całą wyspę, ale dla nas wystarczyło by móc ją w pewnym stopniu poznać. Co do wyjazdu i całej wyspy osobiście mamy mieszane uczucia. Nie napiszę, że coś nam się nie podobało, bo tak nie jest. Cypr jest bardzo ciekawym krajem i ma dużo do zaoferowania – piękne krajobrazy, zabytki, intrygującą historię oraz smaczne lokalne owoce tj. wszelakiego rodzaju cytrusy, banany, widziałem nawet rosnącą na drzewie papaję.
Więc co takiego powoduje, że mamy mieszane uczucia? Chyba dużo w życiu widzieliśmy już miejsc i Cypr kompletnie niczym nas nie zaskoczył. No dobra, trochę kłamię. Flamingi były super i zrobiły na nas ogromne wrażenie. Dodam, że można je jedynie spotkać w okresie zimowym. Cypr ma w sobie to co inne śródziemnomorskie kraje, z tymże dodatkowo sprawia wrażenie zaniedbanej wyspy ( ma to jakiś w sobie urok ). Konflikt z Turcją powoduje, że objechanie jej w całości nie należy do najprostszych rzeczy. Zachęcamy we własnym zakresie do poczytania o tym sporze i o podziale tego kraju. Spędziliśmy jeden dzień w północnej części i faktycznie ma więcej wspólnego z Turcją niż z samym Cyprem. W dalszej części tekstu piszę o różnicach pomiędzy północną, a południową częścią wyspy. Zazwyczaj nie mamy oczekiwań przed wyjazdem w dane miejsce i tak było i tym razem, ale po prostu w tym przypadku między nami a Cyprem nie było żadnej chemii. Jeśli chodzi o ludzi to wszystko na plus. Mili, życzliwi i bardzo pomocni. To jest tylko i wyłącznie nasza opinia, którą nie trzeba wcale się sugerować. Sama wyspa jest warta zobaczenia. Osobom rzedziej podróżującym na pewno ona przypadnie do gustu.
Dlaczego w ogóle napisałem w tytule kocia wyspa? A no dlatego, że na każdym ale dosłownie na każdym kroku są koty. Oczywiście mi jako miłośnikom tych zwierząt wcale to nie przeszkadzało 🙂 Dlatego Cypr jest dla mnie taką trochę kocią wyspą.
O czym trzeba wiedzieć przed wyjazdem na Cypr ?
Na pewno trzeba wiedzieć, że ruch samochodowy jest lewostronny. Trzeba to pamiętać jeśli planujemy wypożyczyć auto. Ważną kwestią jest podział Cypru na dwie części:
- Południowy Cypr: Cześć wyspy należąca do Unii Europejskiej, a walutą jest Euro. Również możemy korzystać tutaj z roamingu jak na zasadach UE. Językiem urzędowym jest język grecki.
- Północny Cypr: Ta część wyspy już nie należy do UE więc nie obowiązuje tutaj roaming ( połączenia są drogie). Językiem urzędowym jest język turecki, walutą – lira turecka. Ruch samochodowy również lewostronny. UWAGA! – przy drogach w północnej części jest mnóstwo fotoradarów.
Co zobaczyliśmy na Cyprze w ciągu 5 dni?
Na Cyprze przez pierwsze 3 dni poruszaliśmy się autem, które wypożyczyliśmy od razu na lotnisku po naszym przylocie. Pozwoliło nam to na zaoszczędzenie czasu i wyruszenie na zwiedzanie z samego rana bez załatwiania jakichkolwiek formalności.
- Lefkara. Malownicza wioska słynąca głównie z koronkarstwa. Byliśmy tam w niedzielę poza sezonem i było wówczas bardzo pusto i cicho. Spokojne przechadzanie się starymi cypryjskimi uliczkami było prawdziwym rarytasem. Polecam zatrzymać się przy głównej drodze tuż przed samym miastem, gdzie jest super krajobraz na wioskę.
- Wodospad Millomeris. Najwyższy wodospad na Cyprze. Ścieżek do wodospadu jest kilka. My zatrzymaliśmy się na darmowym parkingu w Pano Platres tuż przy głównej drodze. Stamtąd prowadzi ścieżka do wodospadu. Swoją drogą spacer nią też był samą w sobie atrakcją.
- Omodos. Kolejna bardzo malownicza wioska pośród gór Trodos. Tutaj czas biegnie zdecydowanie wolniej. Byliśmy w porze obiadowej w niedzielę. To co przykuło naszą uwagę to wspólne, rodzinne bądź z przyjaciółmi przesiadywanie lokalsów w tawernach. Cypryjczycy przy muzyce na żywo z papieroskami i kieliszkami wina w dłoni śpiewali i wspólnie się bawili. Szkoda, że czegoś takiego nie spotyka się w Polsce. Spacerując pięknymi uliczkami Omodos z wielu miejsc rozprzestrzeniała się lokalna muzyka. Coś wspaniałego. Główną atrakcją wioski jest Klasztor Św. Krzyża .
- Skała Afrodyty. Jedno z wielu pozycji kultu Afrodyty. Generalnie cała wyspa jest nazywana wyspą Afrodyty i znajdziecie tutaj dużo miejsc związanych z grecką boginią miłości. Przyjechaliśmy tutaj na zachód słońca co było genialnym pomysłem. Zachwycaliśmy się nim jak małe dzieci. Piękne duże słońce stykające się z horyzontem i niewyobrażalne kolory nieba.
- Pafos. Jedno z głównych turystycznych, wypoczynkowych miast Cypru. Według mnie samo miasto nie ma za dużo ciekawych miejsc do zaoferowania. Może w sezonie jest ciekawiej – who knows. To z czego słynie też Pafos i postanowiliśmy zobaczyć to:
- Park Archeologiczny. Tutaj znajdują się dobrze zachowane starożytne mozaiki. Można na nich zobaczyć między innymi historyczne sceny z mitologii greckiej. Na mnie jako dawnego fana tej dziedziny zrobiły wrażenie. Park jest dość rozległym terenem i znajdziecie tutaj między innymi takie atrakcje jak: Dom Dionizosa, Dom Ajona czy Dom Tezeusza. Znajdujące się tutaj mozaiki są wpisane na listę UNESCO. Wstęp to 4,5 euro
- Grobowce Królewskie. Również spora powierzchnia do przejścia. Mimo że nazwa wskazuje inaczej, to nie byli chowani tutaj królowie. W grobowcach chowano bogate, znamienite osobowości. Komory grobowe w nietkniętej formie są bardzo ciekawe i warte zobaczenia. Zwiedzając je można trochę się poczuć jak taki Indiana Jones. Część z nich pochodzi podobno z przed 2400 lat. Grobowce należą do listy UNESCO. Wstęp – 2,5 euro.
- Okolice Pafos
- Plaża Coral Bay
- The Edro III Shipwreck
- Agios Georgios Church
- Avakas George. Po za flamingami kanion Avakas zrobił na mnie największe wrażenie w trakcie całego pobytu. Samochód zaparkowaliśmy przy plaży Toxéftra. Stamtąd do miejsca docelowego jest jakieś 30 minut pieszej wędrówki. Szlak przecinało kilka strumyków, które nie koniecznie należą do tych najmniejszych. Wielokrotnie musieliśmy poruszać się po śliskich kamieniach. Nim bliżej mety tym cięższa trasa. Docierając do kanionu i poruszając się po nim trzeba zachować naprawdę szczególną ostrożność. Należy patrzeć w górę czy nie osuwają się żadne kawałki skał oraz uważać pod nogi. Jest ślisko i nie równo, a przez kanion przedzierał się spory rozmiarów potok. Mimo wszystko warto tam się dostać.
- Kakopetria. Wioska w górach Trodos, która mnie zachwyciła bardziej niż Lefkara czy Omodos. Jej położenie oraz dobrze zachowana stara część wsi po której warto pospacerować po prostu mnie urzekły. Moja ocena może być nie koniecznie obiektywna poprzez liczne skupiska kotów. Koty zawsze górą! Z Kakopetrii turyści często zaczynają wędrówki po górach. W okolicy również jest sporo szlaków narciarskich. Tak na Cyprze jest śnieg. W sezonie zimowym w centralnej części czyli tej górzystej zalega śnieg. Cypryjczycy mają taki wybór, że mogą na swojej małej wyspie wybrać pomiędzy spacerem na piaszczystej plaży lub pojechaniem na narty. I to wszystko w obrębie kilkudziesięciu kilometrów.
- Kyrenia (Girne). Miasto leżące nad wybrzeżem w północnej części Cypru. Spędziłem tutaj jedynie 2 godziny, więc ciężko jest mi ją opisać. Na pierwszy rzut oka widać, że to jest typowo turystyczne, nadmorskie miasto. Duża ilość sklepów z pamiątkami, restauracji czy kawiarni. Ze względu na położenie wszystko w tureckim kunszcie. Z ciekawszych, ważniejszych atrakcji to:
- Zamek Świętego Hilariona. Rozpościera się stąd widok na całe miasto oraz wybrzeże. Ruiny zamku zaskoczyły mnie swoją wielkością, ponieważ z zewnątrz nie sprawia wrażania obiektu dużego powierzchniowo. Jest położony na wzgórzach pasma gór Pentadaktylos. Znajduje się on na wysokości 730 metrów n.p.m.
- Bellapais – Ruiny opactwa z kościołem, będące przykładem architektury gotyckiej. Rozpościera się stamtąd przepiękna panorama na góry.
- Famagusta. Niestety gonił nas czas i nie udało nam się wjechać do centrum miasta. Postanowiliśmy jedynie przejść się po Palm Beach i zobaczyć z zewnątrz Warosię – opuszczone miasto. Pomiędzy plażą w Famaguście, a Warosią jest płot odzielający z tablicami „ziemia niczyja” , ” Stop” , ” Zakaz robienia zdjęć”. Warosia to takie miasto duchów. Wejście na jej teren jest surowo zabroniony. Niegdyś była jednym z największych ośrodków turystycznych na Morzu śródziemnym. Jej powierzchnia to około 7km2 i cała jest odgrodzona od świata. Powodem tego jest oczywiście konflikt Turecko-Cypryjski. Trwa to tak od 1974 roku.
- Nikozja/Lefkoza (stolica). W Nikozji spędziliśmy 1 dzień. Do stolicy dojechaliśmy z Larnaki autobusem. Czas drogi to niecałe 1,5h, a koszt to 4,5 euro. Do tej pory najdziwniejszą stolicą w jakiej byłem to Skopje lecz Nikozja to mocno przebija. Oczywiście przechadzaliśmy się głównie po jej centrum. Nie mniej jednak w życiu bym nie powiedział, że Nikozja jest stolicą. Przez centrum miasta przebiega granica dzieląca wyspę na pół. Jeśli chcemy zobaczyć stolicę na części Tureckiej to musimy przejść normalną odprawę paszportową. Po jednej stronie miasta flagi Cypru oraz Grecji. Po drugiej stronie flagi Turcji i Cypru Północnego. Oczywiście Turcja wszystko robi z rozmachem i stworzyli też dwie flagi na dobrze widniejących zboczach Gór Kyreńskich. Flagi są tak wielkie, że przy dobrej widoczności widać je praktycznie z większości miejsc na wyspie. Oczywiście ma to na celu denerwować Cypryjczyków po stronie greckiej. Wracając do Nikozji. Część Grecka, widać że ma coś z Europy. Są sklepy pokroju H&M, angielskie menu w restauracjach i można dostrzec jakiś ład. Tego samego nie można powiedzieć o stronie Tureckiej. Wcale to nie jest krytyka, bo to ma w sobie jakąś wyjątkowość. Dużo opuszczonych budowli, graffiti, nie ład. Niezliczona ilość straganów z podrobionymi produktami, ale także bardzo dużo sklepików i punktów z pięknymi rękodziełami. Po prostu jest tutaj wpływ kultury Tureckiej. Dosłownie po przejściu 20m od „granicy” czujemy jakbyśmy przenieśli się od razu do innego kraju o odmiennej kulturze.
Co my postanowiliśmy zobaczyć/zrobić w Nikozji w ciągu niespełna jednego dnia?- Shacolas Tower Museum and Observatory – najlepszy, nie wiem czy nie jedyny punkt widokowy na całą Nikozję.
- Spacer po Ledras Street – główny deptak po stronie greckiej.
- Büyük Han – budowla osmańska. Aktualnie jest to duży rynek zbytu dla lokalnej sztuki i rzemiosła. Znajdują się tutaj, malarze, producenci koronek, wina, wszelakich rzemyków oraz małe kawiarnie.
- Meczet Selimiye.
- Meczet Hajdara Paszy.
- Bandabulya Municipal Market – jest to po prostu rynek miejski. Oprócz produktów spożywczych można tutaj nabyć odzież, książki, dekoracje do domu, rękodzieła i wiele innych rzeczy.
- Sabır Lokantası – podają tutaj tylko jeden, typowo turecki przysmak, którym jest Kofta. Jest to taka pita z mięsnymi klopsikami oraz warzywami, którą polecamy do spróbowania. Szkoda, że jest taka mało restauracji tego typu. Można zaoszczędzić sporo czasu zanim wybierze się coś z menu.
- Larnaka. Nieduże portowe miasteczko na południowym wybrzeżu Cypru. Spędziliśmy tutaj 3 noce. Jest dobra baza wypadowa jeśli chcemy zwiedzić obydwie części wyspy, a jednocześnie być blisko morza.
- tutaj znajduje się słone jezioro, gdzie w okresie zimowym można podziwiać stada flamingów
- meczet Hala Sultan Tekke
- kościół Św. Łazarza
- promenada Finikoudes
- zamek z okresu średniowiecza
- Kamares (stary akwedukt w Larnace)
Ostatniego dnia w Larnace wypożyczyliśmy rowery i przejechaliśmy jezioro dookoła podziwiając oczywiście flamingi. Zrobiliśmy również krótką wycieczką po okolicznych wsiach. Polecamy 🙂
W planach mieliśmy również do zobaczenia Półwysep Akamas oraz Cape Greco. Niestety zabrakło nam czasu i trochę jest nam smutno z tego powodu. Czujemy, że miałoby to spory wpływ na nasze odczucia co do wyspy. Jakby ktoś nas dziś spytał czy jechać na północną część Cypru to stanowczo byśmy powiedzieli, że tak ale tylko i wyłącznie jeśli wszystko widziałeś po greckiej stronie. Żałujemy, że sami tak nie zrobiliśmy.
Kuchnia na Cyprze.
Jeśli chodzi o kuchnię to wszystko na plus. Smacznie lecz trochę tłusto. Kuchnia cypryjska może kojarzyć się z potrawami z Grecji. To co udało nam się spróbować oprócz wszelakiego rodzaju hummusów oraz pit to:
-
- kofta ( po stronie tureckiej) – pita z mięsnymi klopsikami oraz warzywami.
- halloumi – ser owczy o smaku mięty pieczony na ruszcie.
- tahini – sos z ziaren sezamu, oliwy, soku cytrynowego i czosnku
- souvla – danie sporządzane z dużych kawałków mięsa, pieczonych na długim szpikulcu nad węglem. Tradycyjnie do souvla wykorzystuje się karkówkę i łopatkę jagnięcą lub wieprzową, a całość opieka się na cypryjskim grillu.
- moussakas, czyli po prostu musaka. Danie również popularne w Grecji. Jest to zapiekanka przyrządzana z ziemniaków, bakłażanów, mielonego mięsa wołowego lub jagnięcego i sera. Danie doprawiane jest sosem beszamelowym.
- baklava– ciasto francuskie przekładane miodem i orzechami.
- loukomi (Cyprus Delights) – to słodka owocowa galaretka oprószona cukrem pudrem, z zanurzonymi w niej bakaliami. Galaretka powstaje z cukru, skrobi i wody z dodatkiem soku owocowego.
- soutzoukous (soutjouko) – przypominają długie woskowe świeczki. Są to migdały (orzechy) oblane gronową melasą, wodą różaną i nawleczone na nitkę.
Na Cyprze bardzo popularna jest mezzé. Potrawa z szeregu dań serwowana w małych porcjach. Jedną mezze mogą spokojnie najeść się dwie osoby. W restauracjach zawsze trzeba zamówić minimum dwie. Niestety to był powód dlaczego odpuściliśmy. Po prostu byśmy się za bardzo objedli.
Podsumowując. Pomimo, że Cypr nie wywołał w nas euforii, nie było żadnego WOW to wyjazd zaliczamy do udanych. Nie mieliśmy również żadnych przykrych sytuacji. Oczywiście Cypr jest ciekawym krajem ze względu na swoją różnorodność, ale prędko tam nie wrócimy.
Zachęcam do zobaczenia zdjęć. Dodam, że nie jest typowa fotografia podróżnicza. Miłego oglądania.